Chciałabym podzielić się dużą ilością zdjęć, ale z tak "szybkim internetem" mogę tu siedzieć do wieczora i czekać aż wszystko się załaduje, dlatego sukcesywnie będę dodawać jeszcze niepublikowane zdjęcia.
Obecnie siedzę w pracowni ekologicznej i przy okazji dodawania notki suszę włosy na słońcu:)
Rozkoszuję się ciszą zakłócaną jedynie przez szum wiatru i spadających szyszek (chyba). Spędzam mój pierwszy w tym sezonie, samotny tydzień nad jeziorem. Na razie jest dobrze i nie wpadam w depresję. W razie czego unikam melodramatów i dramatów, i skupiam się na oglądaniu rzeczy pozytywnych. Nadrabiam filmowe zaległości bardzo intensywnie. Wczoraj pierwszy raz oglądałam film "When Harry met Sally". I naprawdę przypadł mi do gustu. Może nie jestem fanką Meg Ryan, ale lubię oglądać filmy z jej udziałem.
Uwielbiam film "Masz wiadomość" i oglądałam go już chyba setki razy. Uwielbiam w nim wszystko: dialogi, aktorów, Nowy Jork, muzykę. Tak samo jest z "When Harry met Sally".
Mogę się rozwodzić nad różnymi kwestiami filmowymi, ale prawda jest taka, że pokocham prawie każdy film, w którym usłyszę piosenki z pierwszej połowy XX wieku. Taka już jestem i nie mam zamiaru tego w sobie zmieniać :)
*Miało być krótko o zdjęciach z wakacji, ale jak zwykle musiałam zboczyć z tematu. Ale jak już obiecałam to słowa dotrzymam:D
Wieczorna uczta :) |
Chociaż mam przed sobą jeszcze miesiąc wolnego to jednak czuję, że dla mnie też się coś skończyło. Wyjazdy nad jezioro będą tylko weekendowe, więcej bycia w domu i niby powinnam się cieszyć, bo jestem domatorem. Ale przez ten czas zdążyłam się przyzwyczaić do bycia tu i myśl o powrocie do normalnego życia napawa mnie smutkiem. Mam tylko jedno pytanie do siebie: czy normalne życie rzeczywiście było w Zielonej Górze, a może znalazłam je właśnie tu?
Pierwszy raz tak sentymentalna na łamach bloga,
Agnieszka