Jak wiadomo kocham erę wiktoriańską w każdym calu, ale w sumie jakoś specjalnie nie zamierzałam kupować sukni czy spódnicy w tym stylu. Po prostu jakoś do szczęścia na razie mi nie była potrzebna. Ale okazało się, że Monika potrzebuje kostiumu do konkursu fryzjerskiego, a w teatrze nie było niczego interesującego do wypożyczenia więc zaoferowałam swoją pomoc :) Udałam się jak zwykle na restyle.pl (wpis niesponsorowany, a szkoda xd) i zakupiłam tą oto piękną czarną "wdowią" suknię.
Co prawda zakup ten był raczej spontaniczny to jednak tego nie żałuję. Prasowanie prawie całej sukni zajęło mi ok. 3 (!) godziny. Dlatego od kilku tyg. wisi na szafie na widoku, bo nie wiem, gdzie ja wepchnąć, żeby to całe prasowanie nie poszło na marne...
Pierwsze wielkie wyjście spódnica miała w dniu konkursu w zielonogórskiej Palmiarni. Miała ją na sobie piękna modelka mojej siostry, a zarazem nasza kuzynka, Basia :)
Ja ubrałam się w nią dopiero w Wielkanoc. Tak wiem, tu wdowia suknia, a tu radosna Wielkanoc, ale co tam. Moja rodzina się już chyba do tego wszystkiego przyzwyczaiła xD Ale reszta rodziny, z którą się rzadziej widuję miała na swoich twarzach podejrzane uśmiechy. Whateverrrr :P
A tu można dorysować miotłę :P
xoxo,
Agnieszka